Forum BIAŁY OWCZAREK  Strona Główna BIAŁY OWCZAREK
Forum Białego Owczarka Szwajcarskiego. Zapraszamy!
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

ODPOWIEDNIE służby i zwierzęta w potrzebie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum BIAŁY OWCZAREK Strona Główna -> Napiszmy swoją opinię o ...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lilu_
Hodowla BIAŁA FURIA



Dołączył: 22 Wrz 2008
Posty: 1392
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 21:44, 02 Lut 2010    Temat postu: ODPOWIEDNIE służby i zwierzęta w potrzebie

Co zrobić jeśli znajdziemy psa? Co zrobić jeśli ten pies będzie duży i, w wyniku wypadku, nie będzie mógł się poruszać …a co zrobić kiedy znajdziemy się sarnę???



Dziś, z samego rana, wybraliśmy się w podróż do Piły (woj. wielkopolskie) , Sławek miał załatwić tam kilka swoich spraw, przy okazji mieliśmy odwiedzić znajomych, którzy również mają psa, zabraliśmy więc Gattsu, aby zorganizować im wspólny spacer …i tak moja koleżanka, jej labrador, Gattsu i ja znaleźliśmy się na szerokiej łączce sąsiadującej z pobliskim parkiem i osiedlem mieszkaniowym.

Psy ochoczo pokonywały ogromne zaspy, biegały brzegiem rzeki, przewracały się w śniegu… nagle, kilka metrów od nas poderwało się stado saren, było ich może 5 czy 6 – pięknie wyglądały, oczywiście kiedy spostrzegły to psy, ruszyły za nimi Confused czekam na „ten moment”, kiedy Gattsu mnie usłyszy, by go odwołać i słyszę „Tam chyba jedna została!”. Niemożliwe, to na pewno jakaś folia, która porusza się na wietrze.

Niestety okazało się, że jednak jedna z saren została Sad Podchodzimy, zastanawiamy się gdzie zadzwonić – Straż Miejska. Zapinamy psy, podchodzimy bliżej. Sarna jest przynajmniej o połowę mniejsza od Gattsu. Musiała leżeć w tym miejscu od dawna. Dołek w śniegu, w którym się znajduje, ukazuje grunt, nad nim ok. 50-centymetrowa warstwa śniegu. Sarna nie rusza się, nie próbuje uciekać – nie może wstać.
Otrzymujemy wiadomość od Straży Miejskiej, że został już wysłany samochód. Mamy czekać na kobietę w białym Berlingo z napisem WetSerwis. Czekamy.

W tym czasie sarna kilkakrotnie próbuje uciec. Nie podążamy za nią. Po, najwyżej, 2 metrach upada, podnosi się i upada. Wiemy, że nigdzie nie ucieknie. Wypatrujemy samochodu. Sarna, po kolejnej, nieudanej próbie ucieczki, przewraca się w taki sposób, że jej głowa znajduje się pod ciałem. Widzimy jej klatkę piersiową, jak coraz trudniej oddycha, coraz ciężej, decyduję się podejść i wyciągnąć jej głowę. Sarna nawet się nie rusza. Leży w miejscu, a my nadal czekamy… Po 20min od zgłoszenia na horyzoncie pojawia się opisywany samochód. Machamy, żeby wskazać naszą pozycję – znajdujemy się ok. 200 metrów od ulicy. Samochód przejeżdża… „może nas nie widzi”, zawraca, zatrzymuje się.

Niestety, żadnej Pani tam nie ma, wysiadają za to dwaj Panowie i robiąc ogromne koło, jak gdyby, zbliżają się do nas. „Sarna jest tu!” – krzyczy koleżanka, Panowie coś odpowiadają, ale nie bardzo słychać co. Czekamy. Panowie zaczynają kląć Very Happy Okazuje się, że szukali drogi, by dojechać, potem ścieżki, gdyż śnieg wsypuje im się do butów Shocked (same, od pół godziny stoimy z psami w półmetrowym śniegu). Panowie żartują (czy może raczej „żartują”) czy „nie mogłyśmy w tym czasie ścieżki wydeptać”, „po co chodzimy w takim śniegu z psami”, żarty robią się coraz mniej zabawne: „i co my teraz mamy z nią (sarną) zrobić?”, „chyba się zgubiła”, „trzeba było od razu zabrać nóż”, „trzeba było spuścić na nią psy”, „nie zabrałeś chwytaka? Ja się w tym śniegu nie wracam, masz lepsze buty, to ty po niego idź!” Shocked

Niestety, profesjonalizm służb z WetSerwisu coraz bardziej bije po oczach. „Ona nie jest ciężka, wystarczy, że złapie ją Pan jedną ręką pod zadek i drugą pod szyję” – proponuję – „a kto mi zapłaci za brudny kołnierz?!” Shocked „Zabierzemy ją do lasu” – słyszymy – „ale proszę Pana, w lesie ona też zdechnie, przecież nie może się ruszać, musi trafić na jakieś leczenie” – „Tak, tak, zabierzemy ja na 2 dni do schroniska, a potem do lasu” Shocked Pan nr1 zdejmuje pasek od spodni („ch… ostatni pasek!”) próbują zawiązać go sarnie na szyi, by przeciągnąć ją do samochodu, sarna „ucieka”, nie dalej niż 10 metrów dalej obala się w śniegu. „Ooo! Już poszła! Daj sobie spokój, już uciekła! Wracamy.”

W ty momencie się Wku…. na dobre Evil or Very Mad Evil or Very Mad Evil or Very Mad Dzwonię po pomoc do Sławka, - „Panom już podziękujemy. Do widzenia!”, nasi mężowie próbują się dodzwonić do kogoś z leśnictwa – oczywiście nikt nie odbiera. Sarna ostatkiem sił próbuje uciekać, wiemy, że jeśli nawet gdzieś dalej ucieknie, to nie przeżyje. Puszczamy psy, komenda „biegnij na przód” (kontrowersyjne - wiem, ale widziałyśmy, jak przez ostatnie pół godziny cała trójka reaguje na siebie, prócz psychicznego urazu, nie większego, niż po spotkaniu z Panami, nic sarnie nie groziło, a zależało nam, by ją zatrzymać), psy dopadają do sarny, cała trójka się zatrzymuje. Sarna upada, psy stoją nad nią. Dobiegamy, zapinamy psy. Nie mamy pomysłu co dalej… Dostaję telefon – nasz jedyny pomysł - niech Panowie zawiozą ją do Straży Leśnej.

Panowie gdzieś tam stoją sobie w śniegu. Postanawiamy ją przenieść same (tu zaznaczam, że koleżanka jest w 5 miesiącu ciąży). Spuszczamy psy, łapiemy sarnę pod brzuch i za nogi, mimo, że jesteśmy we dwie, a sarna nie waży więcej niż 30 kg, musimy sobie zrobić dwa przystanki, by pokonać z nią śniegi. 50 metrów od ulicy dostajemy telefon – Pan z VetServisu chwilę rozmawia, po czym urażony stwierdza, że już sam przeniesie sarnę (jego kolega od dawna już siedzi sobie wygodnie w samochodzie, bo „śniegu jest po pachy”).

Niestety się nią zajmuje. „Możecie już iść, zabierzemy ją” - słyszymy – „Nieee… już tyle tu jesteśmy, to zaczekamy” – „…a z jakiej racji sprawą interesuje się Policja? Przecież Straż Miejska się tym zajmuje?!” – „widocznie, proszę Pana, interesują się tą sprawą także inne służby”. Pan chwilę czeka (chyba na kolegę, który najwyraźniej nie zamierza opuszczać cieplutkiego Berlingo), po czym zawiązuje sarnie na szyi chwytak (zakończony bardzo „profesjonalnym” gumowym wężykiem) i ciągnie sarnę przez śnieg. Wygląda to strasznie Evil or Very Mad Sarna się nie rusza, zastanawiamy się czy zdechła, ale Pan parę razy się zatrzymuje i krzyczy (do sarny) „no dalej! Przed chwilą uciekałaś! Wstawaj!”

Idziemy za Panem i obserwujemy „wrzucenie” sarny do starej klatki, której dno zdobią jakieś resztki siana. Pytamy o adres schroniska – „Nie ma żadnego adresu!” Evil or Very Mad Odpowiadamy, że i tak znajdziemy adres, w końcu słyszymy „Kamienna 20”. - „Dziękujemy, rozumiem, że możemy zadzwonić wieczorem do schroniska i zapytać co z sarną?” – pytamy, pytanie pozostaje bez odpowiedzi.

____________________________________________________
Cała ta sytuacja sprawiła, że zaczęłam głęboko żałować tego wezwania. „Akcja”, od momentu wykonania telefonu do straży, do zapakowania sarny do samochodu, trwała prawie półtorej godziny! Telefon (oczywiście) zarówno do leśnictwa, jak i schroniska – głuchy. Jutro będę próbowała się dowiedzieć czy sarna gdziekolwiek dotarła i czy zdechła (a najprawdopodobniej, po takim stresie tak), fakt, że gdybyśmy ją zastawiły, również nie miała większych szans (zagryzienie, zamarznięcie…), tylko czy taka śmierć nie byłaby dla niej lepsza?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jovi
Hodowla BIAŁA PASJA (FCI)



Dołączył: 19 Lis 2006
Posty: 2176
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: kuj-pomorskie

PostWysłany: Wto 23:07, 02 Lut 2010    Temat postu:

Ja taż miałam w sierpniu przygodę z sarną , niedaleko swojego domu. Potrąciłam ją, ale niestety nie śmiertelnie . Też był telefon na policję, ci stwierdzili, że przyślą strażnika miejskiego-myśliwego, który odstrzeli tą sarnę . W całej ten paskudnej sytuacji , zupełnie przypadkowo przejeżdżał myśliwy wykonał telefon to przełożonego i chciał tą sarnę zabrać do samochodu żeby gdzieś tam u tego przełożonego odstrzelić. Ja zaczęłam wrzeszczeć , że nie jak może takie pocharatane zwierzę gdzieś ciągać więc dostał zgodę na odstrzał , podjechał do domu po flintę i ją zastrzelił . Była policja, była straż miejska, ale nie wiem po co ! Także sarna cierpiała tylko 40minut i było po sprawie .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
keyti
Hodowla WHITE MATAHAR



Dołączył: 17 Lis 2006
Posty: 905
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 23:26, 02 Lut 2010    Temat postu:

Boże!!! Przygoda straszna! Współczuję (najbardziej tej sarence) ;(

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarna
ADMINISTRATOR



Dołączył: 06 Lis 2006
Posty: 3918
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świętokrzyskie

PostWysłany: Śro 9:19, 03 Lut 2010    Temat postu:

No właśnie u nas to duży problem. "Odpowiednie" służby powołane do interweniowania w takich przypadkach najczęściej cechuje ignorancja, brak profesjonalizmu, podstawowej wiedzy, brak empatii. To straszne, bo w sytuacji gdy zwierzę cierpi, jedyna możliwość pomocy tylko to cierpienie pogłębia. A potem z niedowierzaniem ogląda się w TV pracowników schronisk znęcających się nad swymi podopiecznymi lub w najlepszym wypadku traktujących je obojętnie, karanych jedynie obcięciem premii lub pouczeniem; powiatowego lekarza weterynarii, który wezwany na interwencję do gospodarstwa gdzie zwierzęta zamarzły lub padły z głodu, stwierdza, ze prawa zwierząt nie zostały złamane... odjeżdża więc on, policja, zwierzęta pozostają na łasce i niełasce swego oprawcy. Można by długo wymieniać... Sad
Ja kiedyś miałam podobną sytuację z psem. Biegaliśmy sobie koło warszawskiego Kanałku Piaseczyńskiego - na wysokości siedziby Straży Miejskiej, gdzie stacjonuje również partol "Eko". Pod kładką dla pieszych zauważyłam psa. Spał. Było gorąco, pies pokryty był dredami, niczym bergamasco, podobny był do PONa. Gdy wracaliśmy pies tam wciąż leżał, ale już nie spał. Dopiero teraz zobaczyłam, ze to staruszek. Zainteresowaliśmy się nim. Zgłosiliśmy jego obecność do Straży Miejskiej. Jednak panowie nie byli specjalnie zainteresowani. Gdy poprosiliśmy o chociaż miskę wody dla niego (pies leżał jakieś 15m od wjazdu na teren Straży Miejskiej) usłyszeliśmy "a może budę mam mu jeszcze wystawić?!" Shocked Poszukiwanie pomocy tam, gdzie jej uzyskanie wydawało się czymś oczywistym okazało się utopią, zadziałaliśmy wiec na własną rękę. Pies został doprowadzony do lecznicy, napojony, nakarmiony, ostrzyżony, poddany podstawowemu leczeniu i dość szybko trafił do swego właściciela, któremu zginął. Psiak żył jeszcze kilka lat w dobrym zdrowiu.
Kilka lat później znów pomoc Straży Miejskiej wydawała się zbawienna i najszybsza dfo uzyskania. W czasie Świąt Wielkanocnych wybrałam się z psami nad ten sam nieszczęsny Kanałek Piaseczyński. Po chwili biegania luzem, Kazio galopem kierował się w stronę wody. Gdy go zawołałam, pies zawrócił, ale zadek ześlizgnął mu się po skarpie i pies wpadł do wody. Brzeg Kanałku jest obetonowany i bardzo stromy, co uniemożliwiało psu wyjście z wody. Gdy pies się zorientował, że nie ma takiej możliwości, zaczął nieco panikować. Sama nie widziałam większych szans na wyciągnięcie go z wody, więc zadzwoniłam na Straż Miejską. Po krótce powiedziałam gdzie jestem i co się stało, a panienka w słuchawce, tonem zmanierowanej sekretarki malującej właśnie paznokcie powiedziała:"Ale jest święto, co ja pani poradzę?" Shocked Cóż... myślałam dotąd, ze podobne służby działają niezależnie od świąt... Confused Widać się myliłam. Ostatecznie w końcu wlazłam do lodowatej wody tkwiąc w niej po szyję i jakoś udało mi się psa z wody wypchnąć...
Jednak obydwie sytuacje utwierdziły mnie w przekonaniu, że w podobnych sytuacjach ciężko liczyć na kogo kolwiek. Trudno trafić na prawdziwych miłośników zwierząt w podobnych sytuacjach i w miejscach gdzie mogło by się zdawać - powinni pracować.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
michalina&Valar




Dołączył: 27 Lis 2007
Posty: 1093
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pruszków/Warszawa

PostWysłany: Śro 11:43, 03 Lut 2010    Temat postu:

Ja miałam również niezbyt dobre doświadczenia ze Strażą Miejską i policją, związane z prośbą o pomoc dla psa.
Jakiś rok temu jechałam na egzamin ze swoim Valdkiem w sobotę w godzinach przed południowych Alejami Jerozolimskim w kierunku Pól Mokotowskich, między dwoma kierunkami drogi jest pas zieleni oddzielający jezdnie od siebie. Na tym pasie zieleni stał pies w typie owczarka niemieckiego, jadąc przyhamowałam, bo pies wyglądał tak jakby miał zamiar zaraz wkroczyć na jezdnię (w sumie było dość pusto na drodze). Jednak pies nie wybiegł na drogę, natomiast przejeżdżając koło niego zauważyłam, że jest z nim coś nie tak, stał i kiwał się. Ponieważ bardzo się śpieszyłam pojechałam dalej, ale nie dawało mi to spokoju i zadzwoniłam na Policję (bo tylko ten telefon znałam) z prośbą o interwencję. Poprosiłam aby przekazali to zgłoszenie do odpowiednich służb tłumacząc im co widziałam sugerując, że pies stanowi zagrożenie dla ruchu drogowego no i dla samego siebie. Zamiast o egzaminie myślałam o tym biednym psiaku, dobrze, że Valdek maksymalnie się skupił i zdał ten egzamin. Wracając po 2 godzinach w odwrotnym kierunku, jechałam już bardzo wolno w okolicy gdzie widziałam tego psa, no i niestety, ale on w dalszym ciągu stał i kiwał się i chodził w tę i z powrotem. Zatrzymałam się w dogodnym miejscu (bo tam są dwa pasy szybkiego ruchu) wzięłam valdkową smycz i obrożę i poszłam do tego psa mając nadzieję, ze uda mi się go złapać, przeprowadzić przez jezdnię, obejrzeć co z nim nie tak. Idąc zauważyłam inny zatrzymujący się samochód, wysiadła z niego dziewczyna. Okazało się, że ona też zauważyła tego psa jadąc wcześniej w kierunku Warszawy, dzwoniła do Straży Miejskiej. Postanowiłyśmy go złapać, a przynajmniej przegonić go na drugą stronę jezdni na pobocze. Jednak pies dał podejść do siebie tylko na 1,5 metra, nie uciekał gwałtownie ale zbliżenie się do niego było niemożliwe, psie smakołyki które miałam przy sobie w ogóle na niego nie działały był całkowicie obojętny na jedzenie. Jedyny efekt jaki udało nam się uzyskać to przegonić go na pobocze drogi, gdzie było dużo zieleni i domy, tam był już w miarę bezpieczny. W sumie martwiłam się również o pozostawionego w samochodzie Valdka, w sumie nie bardzo wiedziałam co dalej, bo widać było, ze psa nie da się złapać i potrzebny jest do tego fachowiec z odpowiednim do tego celu sprzętem. Obie z tą dziewczyną byłyśmy zbulwersowane opieszałością Straży i tym, że żadna instytucja gdzie był zgłaszany problem nie interweniowała. Ja niestety musiałam wracać do własnego psa pozostawionego w samochodzie, ona obiecała, że będzie dzwoniła i czekała na jakąś interwencję w sprawie tego zwierzaka. Niestety nie wiem jak to się skończyło. Najgorsze jest to, że pies nie chciał współpracować nie bardzo mogłyśmy mu pomóc a latałyśmy koło niego z godzinę, na oko pies nie miał zewnętrznych ran i nie utykał co by mogło sugerować potrącenie przez samochód dlatego dziwiło mnie jego zachowanie. Dla mnie wyglądał jakby doznał (być może) obrażeń wewnętrznych niewidocznych gołym okiem i był w bardzo ciężkim szoku, albo jakiś chory, bo reagował dziwnie. Mówiąc szczerze to czułam się bardzo bezradna w całej tej sytuacji, nie wspomnę już o pukających się w czoło szybko jadących mężczyznach w samochodach ze zdziwionymi twarzami, jak we dwie "ganiałyśmy" po tym poboczu tym bardziej, ze w czasie tego "zaganiania" pies wybiegł ze dwa razy na jezdnię jakieś 30 cm w głąb.

Najbardziej mnie wkurza to, odkąd przeniosłam się z Warszawy, że w tych podmiejskich miejscowościach właściciele puszczają swoje psy na całe dnie samopas bez obroży i adresówek, co czasami kończy się takimi sytuacjami, że pies może zawędrować w okolice ruchliwej drogi, masakra. Ja mam w okolicy kilka takich psów wyprowadzających się samych na spacery, a właściciele na zwracaną uwagę nie reagują. W sumie nie wiadomo czy to pies bezpański czy ma właściciela, więc nawet jakbym chciała zareagować na takie zwierze wałęsające się po okolicy to nie mam pojęcia czy to nie jest czyjś pies z okolicy, który od lat się wyprowadza na spacer i na noc wraca do właściciele. Gdzie zgłaszać taką sytuację? Bo zgłoszę do Straży Miejskiej, i co zabiorą psa. Ale pytanie czy on będzie miał lepiej w schronisku? Koszmar !!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez michalina&Valar dnia Śro 12:50, 03 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
maladiem




Dołączył: 03 Sie 2009
Posty: 145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Karczew

PostWysłany: Śro 12:26, 03 Lut 2010    Temat postu:

Moim zdaniem należy opisane tutaj przypadki zgłosić do jakiejś gazety. Nie wiem czy to coś da, ale spróbować warto.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lilu_
Hodowla BIAŁA FURIA



Dołączył: 22 Wrz 2008
Posty: 1392
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 12:40, 03 Lut 2010    Temat postu:

maladiem, skróconą wersję pierwszego postu wraz z zdjęciami (niestety, tylko sprzed "interwencji", bo później już nie w głowie nam było robienie zdjęć) wysłałam do Tygodnika Pilskiego. Mam nadzieję, że zrobią z niego użytek.

Dziś zadzwoniliśmy do Nadleśnictwa w Pile, oczywiście, żadna informacja o sarnie do nich nie dotarła Evil or Very Mad Osoba z którą rozmawialiśmy była równie oburzona co my i obiecała zająć się sprawą.

...a tutaj zdjęcia sarenki, jeszcze, kiedy miała siłę stać:
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

Michalina, jak to gdzie? Do Straży! Twisted Evil

...a serio znalazłam link do STRAŻY DLA ZWIERZĄT :
[link widoczny dla zalogowanych]
Straż ma swoje jednostki w Lublinie, Łodzi, Słupsku, Wałbrzychu, Wrocławiu i również w Warszawie (tel. kontaktowy do Warszawskiego oddziału: 022 353 50 60)
W Poznaniu, od zeszłego roku działa STRAŻ OCHRONY ZWIERZĄT (tel. (0-61) 875 03 42 )
Jest jeszcze Pogotowie i Straż dla zwierząt S.O.S.:
[link widoczny dla zalogowanych]
(nr kontaktowy: 513 569 791)
STRAŻ OCHRONY ZWIERZĄT działa też w Zielonej Górze:
[link widoczny dla zalogowanych]
...i jeszcze kilku innych miastach, tylko tak szukam i szukam i strasznie trudno jest zdobyć jakiś KONTAKT do takich służb!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lilu_ dnia Śro 13:13, 03 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lilu_
Hodowla BIAŁA FURIA



Dołączył: 22 Wrz 2008
Posty: 1392
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 13:24, 03 Lut 2010    Temat postu:

Dzięki stronie www Pogotowia i Straży dla zwierząt S.O.S. znalazłam więcej kontaktów, w różnych województwach. Zamieściłam je w dziale "Akcje dla zwierząt" : http://www.bialyowczarek.fora.pl/akcje-dla-zwierzat,30/kontakty-do-pogotowia-i-strazy-dla-zwierzat,1010.html#20990

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
michalina&Valar




Dołączył: 27 Lis 2007
Posty: 1093
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pruszków/Warszawa

PostWysłany: Śro 13:40, 03 Lut 2010    Temat postu:

No dobrze ale jeżeli sytuacja jest niejednoznaczna, to co wtedy?
Ja mam obiekcje natury moralnej, bo np. tak jak w powyższych opisanych przypadkach interwencja w celu udzielenia pomocy jest oki, dzwonisz i powiedzmy przyjeżdżają... Ale jeżeli wiem czyje są to psy, a właściciele mimo zwracanej uwagi nie reagują, to co mam dzwonić do kogoś i inf. o psie biegającym po okolicy, odłowią go zabiorą do schroniska. Sama nie wiem czy będzie miał lepiej taki psiak. Ci właściciele to najczęściej ludzie którzy nie szukaliby swojego psa po schroniskach, co do kar finansowych też nie chce mi się wierzyć, żeby zapłacili, a poza tym te psiaki to najczęściej już tak nauczone włóczęgostwa. Ostatnio od wakacji szwenda się całymi dniami labrador, a one wszystkie takie same jak dla mnie i w okolicy jest co najmniej trzy podobne i wiem, że jest czyjś, ale nie wiem z którego domu. To co mam zrobić? Mam zgłosić aby go odłowili ? A może on im notorycznie ucieka i nie mogą sobie poradzić, ale go kochają na swój sposób ? A pies chyba ma lepiej u nich niż w schronisku, bo nie wygląda na zabiedzonego, a lubi np.: uciekać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lilu_
Hodowla BIAŁA FURIA



Dołączył: 22 Wrz 2008
Posty: 1392
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 13:45, 03 Lut 2010    Temat postu:

Nie, nie - dzwonisz i prosisz (anonimowo:) o upomnienie właścicieli (ewentualnie mogą zostać ukarani mandatem). Jeśli pies ucieka - właściciel powinien zabezpieczyć ogrodzenie. Tak "powinno" być, ale czytając powyższe posty, nie zdziwię się, jeśli służby będą miały to g...dzieś. W każdym razie, jeśli komuś coś się stanie (wypadek samochodowy, pogryzienie...) podobno fakt, że taka sytuacja była już zgłaszana - ma znaczenie.

Dwa lata temu zgłaszałam na Policję i do Straży Miejskiej w Bydgoszczy sytuację, gdzie suka w typie owczarka niemieckiego miała szczeniaki, z których, przynajmniej dwa, zostały zagryzione po samodzielnym, opuszczeniu zakładu (zakład znajduje się przy takim psim parku). Jedno z tych martwych szczeniąt udało mi się sfotografować. Nie otrzymałam wiadomości, że interwencja się odbyła, ale w niedługim czasie suka otrzymała lepsze warunki życia (wcześniej była przymocowana do metrowego łańcucha, który uniemożliwiał jej swobodne dostanie się do budy, później wybudowano jej duży boks, w którym mogła poruszać się "luzem"). Kiedy pół roku później suka zaczęła uciekać co wieczór z zakładu i wałęsać się po osiedlu (i jako, że Gattsiu znalazł dziurę w płocie, którą się przedostawała) wystarczyło już zgłosić to do pracownika zakładu z proźbą o poinformowanie właściciela. Dziura została od razu załatana.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lilu_ dnia Śro 13:54, 03 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Hodowla DOMI PEARL



Dołączył: 24 Sie 2008
Posty: 755
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok

PostWysłany: Śro 14:29, 03 Lut 2010    Temat postu:

Cała ta "przygoda" z sarną mrozi krew w żyłach. Ciekawa jestem jaki będzie finał tej pożal się Boże - interwencji.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lilu_
Hodowla BIAŁA FURIA



Dołączył: 22 Wrz 2008
Posty: 1392
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 10:41, 01 Mar 2010    Temat postu:

Kończąc temat, dowiedziałam się, że każde miasto podpisuje umowę z kim chce i samo ustala zasady kto i na jakim terenie czym się zajmuje. Generalnie, w przypadku znalezienia dzikiej zwierzyny na terenie miejskim, nadleśnictwo nie ma nic do powiedzenia, ALE na miejsce powinien przyjechać lekarz weterynarii, który decyduje co zrobić ze zwierzęciem.

Reportaż z tego zdarzenia ukazał się podobno w lokalnej gazecie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum BIAŁY OWCZAREK Strona Główna -> Napiszmy swoją opinię o ... Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin