Autor |
Wiadomość |
Emka |
Wysłany: Pią 17:00, 28 Lip 2017 Temat postu: |
|
Witam. Widziałam ogłoszenie o szczeniętach owczarka szwajcarskiego do przygarnięcia. Akurat myślę nad przygarnięciem psa. Nie pracuję (i tak się utrzyma przez najbliższe 3 może 4 lata). Mam obecnie 6 letniego syna, ogarnięty chłopak, potrafi się zająć psem (przetestowałam go już- zajmujemy się psem rodziny, gdy wyjeżdżają). Mój mąż pracuje 12 godzin dziennie, co drugi dzień. Czyli raz cały dzień wolne, raz cały dzień w pracy. Chwilowo mieszkamy w bloku, ale kupiliśmy domek, do którego przeprowadzamy się za około 2 tygodnie. Jesteśmy raczej aktywną rodziną (bo czy da się inaczej mając dziecko, tudzież gremlina?). Jedyny problem (z perspektywy posiadania psa) to fakt, iż jestem obecnie w ciąży. Odpukać, zdrowa jestem jak koń (ten typ- taka baba co do garów i rodzenia dzieci ) Czy ciąża może mi przeszkodzić w wychowywaniu pieska? Różnie jest, czasem mogę się gorzej poczuć, wiadomo. Czy nic się nie stanie, jeśli piesek zamiast długiego spaceru dostanie solidną dawkę zabawy w ogrodzie? Mam na myśli tylko w sytuacji, gdy będę się czuć okropnie (co jak dotąd nie miało miejsca, ani w tej ani w poprzedniej ciąży). Czy psinka nie poczuje się odrzucona, jeśli po porodzie będę mogła poświęcić jej nieco mniej czasu? Będzie wtedy mieć 7 miesięcy, gdy gremlin nr 2 przyjdzie na świat. Pies ma należeć do mojego syna, żeby młody miał towarzysza doli i niedoli, ale oczywiście to na mnie, jako na rodzicu, spoczywa opieka nad psem. Dziecko może co najwyżej się z pieskiem pobawić, dać jeść, wyprowadzić na spacer (chętnie przygarnę porady jak nauczyć psa wychodzenia na smyczy, żeby nie ciągnął. To jednak spory psiak będzie). Czytałam, że owczarki szwajcarskie są inteligentne i absolutnie nie można ich chować "twardą ręką", krzyczeć itd. Że trzeba chwalić za dobre zachowania, a na złe mówić stanowczo "nie". Czy tak jest w rzeczywistości? Bo przyznam szczerze, że inaczej nie umiem. Wiem, to nieładnie, ale... nieco porównuję wychowanie małego dziecka to prowadzenia psa, więc skoro wychowałam swojego potworka na ogarnięte i całkiem fajne dziecko, poradzę sobie z psem? Mam czas, mam miłość, mam chęci i ciut doświadczenia (posiadałam sznaucera średniego, dostałam go idąc do zerówki, więc tak jak teraz mój starszy poczwar). Pytanie podsumowujące: czy warto skorzystać z ogłoszenia i przygarnąć tego właśnie psa? Czy może poczekać rok? Z drugiej strony może się nie trafić ponownie taka okazja, a nie stać mnie, żeby jednorazowo wydać kilka tysięcy na kupno psa... Myśleliśmy nad schroniskiem, ale zrezygnowałam. Jestem wariatką w kwestii bezpieczeństwa dzieci i wolałabym od małego chować psa w środowisku, w którym będzie aż do śmierci, uniknąć jakichkolwiek traum, dobrać rasę do możliwości moich i rodziny. Proszę o poradę. |
|
|
czarna |
Wysłany: Wto 14:16, 28 Sie 2012 Temat postu: |
|
Klatka (w tym przypadku) jest więzieniem tylko z ludzkiego punktu widzenia. Nie można jej porównywać z klatką schroniskową czy jakąś inną. Klatka kennelowa, o której pisze Zora, przy odpowiednim przyzwyczajeniu psa do niej, pomoże psiakowi bezpiecznie, bezstresowo spędzić czas gdy jesteście w pracy, na zakupach, imprezie itp. Dla psa klatka jest azylem, taką "norą", w której psiak czuje się bezpieczny. Klatka ogranicza psu przestrzeń, a co za tym idzie - ilość bodźców, które na psa działają. Dzięki klatce pies nie niszczy nie dla tego, ze jest w niej zamknięty i nie może się z niej wydostac. Ale dlatego, że dzięki zredukowanej liczbie bodźców pies nawet nie wpada na głupie pomysły.
Już gdzieś o tym pisałam, ale jako że - tak jak pisała Inka - nasza cierpliwość jest nieskończona , napiszę jeszcze raz... Trzy lata temu prowadziłam hotel dla psów razem z forumową marie oraz Agnieszką Nojszewską - znaną w Polsce behawiorystką. Dzięki temu hotel poza zwykłą swą działalnością użyczał swej gościnności psiakom z problemami. I tak, pewnego wieczoru zadzwoniła do Agnieszki zrozpaczona pani. Pani kilka miesięcy wcześniej przygarnęła (bodajże z ulicy) psa, coś pomiędzy Howavartem a Nowofunlandem. Psiak był młodziutki, coś koło roku, na imię miał Jazz. Rozpacz pani była efektem pożartych drzwi wejściowych, które pies był łaskaw unicestwić w ciągu jednego wieczora, gdy pani z mężem poszli do znajomych. Pani w rozpaczy, pan ogarnięty szałem kazał się psa pozbyć. Psiak miał przyjechać do nas "na obserwację". Do mojego pokoju zawitała... klatka Razem z Brego czekaliśmy na nowego, tymczasowego współlokatora...
Żeby nie napisać powieści... obserwacja i wywiad z właścicielką jednoznacznie wykazały, ze pies cierpi na lęk izolacyjny. Psiak tak stresował się rozstaniem z właścicielami, ze ów stres rozładowywał wynajdując sobie rozmaite zajęcia, których efekt finalny raczej nie pokrywał się z zadowoleniem właścicieli (zdemolowane drzwi były tylko wisienką na czubku tortu...). Dodatkowo sąsiedzi skarżyli się, że pod nieobecność właścicieli pies wyje.
Jazz zamieszkał w klatce wstawionej do mojego pokoju. Oczywiście był przyzwyczajany do niej stopniowo, a ponieważ zapałaliśmy do siebie odwzajemnionym, wielkim uczuciem to ja starałam się go przekonać, ze klatka jest fajna. Bo Jazz początkowo oczywiście chciał być tylko ze mną i gdy miał ku temu sposobność, nie odstępował mnie na krok. Stopniowo przyzwyczajał się do swej klatki, gdzie włożone miał swoje legowisko, Konga napakowanego wonnymi smakolami, w niej miał miskę z wodą i w niej dostawał jedzenie. Klatka normalnie była otwarta, Jazz wchodził i wychodził z niej kiedy chciał i po kilku dniach, zamknięcie go w niej nie stanowiło problemu. Jazz, który wcześniej w ogóle się w niej nie kładł, bo wiecznie był spięty, zaczął w niej odpoczywać, w nocy sypiać. Wchodził do niej sam, a kiedy nam zależało by do niej wszedł, wystarczył gest i Jazz był "u siebie" Gdy był poza klatką, wciąż był przy mnie, ale nie bylo już problemu, by go w klatce zamknąć i odejść. I o to chodziło! Nasz cel został osiągnięty Jazz tak polubił klatkę, ze ta pojechała z nim do domu, na czas, zanim jego pani znalazła i kupiła tak samo dużą.
Jazz to był "skrajny" przypadek. Pies po przejściach, bał się samotności i absolutnie nie twierdzę, ze będziecie mieć takie same problemy ze swoim psem. Chciałam tylko pokazać, jakie poczucie bezpieczeństwa daje klatka - i psu i Wam. Jeśli Jazz był w stanie się w klatce wyluzować, to prawidłowy psychicznie pies - tym bardziej To tylko tak strasznie brzmi - klatka... Może jakby się nazywało "domek kennelowy" albo jakoś inaczej, ludzie mieliby mniejsze opory w stosunku do tego, naprawdę fajnego, a prostego "wynalazku" Bo pod nieobecność właściciela pies w klatce głównie... ŚPI! A sen jest psu bardzo potrzebny. Wystarczy, ze przed wyjściem z domu psa pożądnie zmęczycie, a pies najprawdopodobniej prześpi w klatce większość czasu, który spędzicie w pracy. Do tego jeśli zaopatrzycie psiaka w Konga lub inną zabawkę typu Kong, którą napakujecie jakimś pasztetem, serkiem topionym, coś co trzeba będzie z tej zabawki wylizać (a nie jest to proste i zajmuje sporo czasu, w trakcie którego pies musi się nakombinować jak smakołyk wydostać), to czas spędzony w klatce będzie dla psiaka po prostu odpoczynkiem połączonym z fajną zabawą...
Wybaczcie ten przydługi wywód o klatce, miało byc krótko, a wyszło jak zwykle
Wypowiedź Zory na temat "przystosowania" domu w oczekiwaniu na przybycie szczeniaka uzupełnię jeszcze o kwiaty. Sprawdźcie co macie w doniczkach, czy przypadkiem nie są to kwiaty trujące. Jeśli takie macie, postawcie je poza zasięgiem psiaka. Niektóre psiaki to naprawdę zagorzali ogrodnicy - degustatorzy "Uprawa" przez nie roślin trujących może zakończyć się bardzo kiepsko...
EDIT: Dodam jeszcze (w temacie Jazz'a), że z relacji sąsiadów właścicieli Jazz'a wynika, ze przestał on wyć pod nieobecność swoich człowieków (bo zapewne smacznie spał w swej klatce )
EDIT 2: Co ważne, a zapomniałam o tym wspomnieć - oczywiście nie każdy pies dobrze reaguje na klatkę i niektóre, mimo usilnych starań, nie dają się do niej przekonać. Ale to rzadkie przypadki, raczej wyjątki od reguły |
|
|
neko |
Wysłany: Pon 21:45, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
Serdecznie ci dziekuje Zora za wsparcie duchowe - chyba nie chce zamykac piesia w klatce bo jakos to do mnie zle przemawia (wiem, ze mu sie nie robi krzywdy, ale tak z ludzkiego punktu widzenia to jednak kojarzy mi sie z wiezieniem a nie z bezpiecznym miejscem - tak juz mam ) no to jednak sie musze nastawic na liczenie strat - przedmioty rzecz nabyta jak pieniadze - byly, nie ma - co za roznica? byle psu i kotom nic sie nie stalo to kazde zniszczenie w zasadzie jestem w stanie przezyc No a zeby wam uswiadomic, ze nie tylko psy niszcza to na pocieszenie powiem ze moj 2-letni kocor rasy Maine Coon niedawno wyprobowywal jakosc przyklejonej przezemnie tapety i stwierdzil ze kiepsko zrobiona bo sie daje odrywac. Na domiar zlego z zadowolona mina przytargal mi ja do sypialni bo to papierek i trzeba zgniesc i rzucic kotkowi ;D (on uwielbia aportowac papierki - nie zartuje) |
|
|
Zora |
Wysłany: Pon 21:05, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
Spokojnie, 6 tygodni to dużo czasu by wypracować pewne rzeczy Gdyby 8-godzinna praca była aż taką przeszkodą, to psy mieliby tylko ludzie niepracujący Chociaż z punktu widzenia psa na pewno lepiej byłoby zrezygnować z pracy i poświęcić mu cały swój czas
Mając towarzystwo kotów pies jednak nie będzie całkiem sam, przynajmniej w moim stadzie tak to jest traktowane.
15-tygodniowy szczeniak powinien już być w trakcie wstępnej socjalizacji, czyli w tym wypadku hodowca powinien zapewnić mu możliwość poznania różnych „życiowych” sytuacji, typu ruch uliczny, przechodnie, obce psy, nieznane lub potencjalnie „groźne” pomieszczenia (sklep, gabinet wet.) itd. Wam pozostanie tylko tę pracę kontynuować. Fajnie, jeśli zdoła go też wstępnie nauczyć czystości, jednak po tak młodym zwierzaczku nie można oczekiwać, że spokojnie wytrzyma te 8 godzin, wpadki w domu będą się zdarzać.
Proponowałabym od początku (przez te 6 tyg. urlopu) przyzwyczajać psa do określonego rytmu dnia i do pozostawania samemu (począwszy od króciutkich chwil aż do kilku godzin), żeby potem nie przeżył szoku, gdy NAGLE zostanie sam, od razu na niewyobrażalnie dla niego długi czas.
W przypadku pomysłowego niszczyciela, jeśli macie miejsce, polecałabym kennel-klatkę i naukę spokojnego pozostawania w zamknięciu. Albo liczenie strat Byleby dla psa było bezpiecznie, czyli pomieszczenie, w którym psiak ma zostawać sam musi być odpowiednio przystosowane, żadnych kabli pod napięciem czy łatwych do pogryzienia rzeczy, które mogą zaszkodzić po połknięciu.
Poza tym zapewnienie psu odpowiedniej dawki ruchu i zajęć umysłowych przed i po Waszej pracy powinno pozwolić na wspólną, szczęśliwą egzystencję |
|
|
neko |
Wysłany: Pon 20:36, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
Ja troche odswierze temat bo mnie to bardzo interesuje! Przeczytalam wszystko i szczerze mowiac jestem troche przerazona - oczywiscie nie tym ze psy czasem demoluja mieszkania (to znam z autopsji - moja labradorka "zjadla" mi dwa fotele, szafke na buty, obicie z drzwi oraz pol boazerii, do tego dorzucic trzeba sporo butow - w tym moje jednodniowe skorzane mokasynki - jakos to wszystko przezylismy, a na sunie nigdy nikt za to nie krzyczal, bo i po co? stalo sie i juz!). Przerazona jestem tym czy bede w stanie odpowiednio zsocjalizowac psa pracujac 8 godzin dziennie. Zalozenie mamy takie - szczeniak ma do nas przybyc w wieku 15 tygodni (to juz jest jakies 7 tygodni starszy niz normalnie sie stosuje - bo normalnie to psiunie do nowych domow ida w wieku 8-miu jesli sie nie myle?) nastepnie ja wezme 3 tygodnie urlopu, a zaraz po mnie 3 tygodnie wezmie moj maz - to bedzie jakies 21 tygodni. Czy do tego czasu uda nam sie przyzwyczaic psiunia ze musi zostawac w domu sam z kotami na 8 godzin?? Sama juz nie wiem - moze jednak lepiej nie brac psa???? |
|
|
motyka |
Wysłany: Czw 10:55, 10 Lut 2011 Temat postu: |
|
agat wlasnie wnikliwie przeglądam forum i poznaje teorie |
|
|
aniamniam |
Wysłany: Śro 22:46, 09 Lut 2011 Temat postu: |
|
Dobrze czarna napisała
To nie kwestia przekupstwa jest. Pies po prostu wybiera tego z kim ciekawiej spędza czas, kto zaspokaja jego potrzeby i to nie tylko te związane z jedzeniem. Potrzebę zabawy, nauki, eksploracji środowiska.
Szczególnie właśnie te trzy rzeczy są ważne w nawiązywaniu silnych więzi i dobrego kontaktu z malcem. Twój teściu będzie mu dawał smakołyki za nic, więc nie będą one nagrodą tylko zwykłymi smaczkami. W momencie kiedy piesio będzie musiał się wysilić by je zdobyć wtedy staną się one nagrodą. A poza jedzeniem dysponujesz jeszcze masą innych nagród, których ważność zmienia się jak w kalejdoskopie i nie zawsze jedzenie będzie numerem 1. Szczególnie na spacerze gdzie jest masa ciekawych rzeczy do odkrycia.
Uwierz jeśli Twoje spacery z kulką i wasz wspólnie spędzany czas nie będzie monotonny, będziesz psa zaskakiwał, nie będziesz przewidywalny (w niektórych sytuacjach warto być-ale to temat na inną dyskusję) będziesz dla psa ciekawy i to Ty będziesz dla niego najważniejszy |
|
|
agat |
Wysłany: Śro 21:43, 09 Lut 2011 Temat postu: |
|
motyka
Witaj!
Ja mam już trzeciego psa z kolei i uwierz mi każdy pies ma inny charakter i zawsze mi sie wydaje że pierwszego w życiu psa wychowuje,
każdy z nich reprezentuje inny zestaw zachowań, upodobań itd.
Błędy jakie popełnia się przy pierwszym psie nie powtarza się już przy kolejnym, jednak kolejny pies to właśnie inny już charakter i mogą się pojawić inne problemiki.
Na pewno wnikliwie czytasz forum więc trochę teorii już znasz.
Więc głowa do góry!
w razie tych problemików na pewno ktoś Ci coś doradzi, hodowca szkoleniowiec czy to na fo |
|
|
mieczu |
Wysłany: Śro 21:16, 09 Lut 2011 Temat postu: |
|
czarna - czyli to takie przekupne bestie ( mój golden jest podobny ale on raczej na smakołyki jest łasy bardziej niż na atrakcje ).
No tak jest to opcja, ale znowu z tego co wyczytałem to te pierwsze tygodnie są jednak bardzo ważne w nawiązywaniu więzi z psem, no i wtedy ważne jest też by pies nauczył się podstawowych zasad. A jak ja będę dawał mu smakołyki za dobre "uczynki" a potem pójdzie do teścia i będzie dostawał je za nic to smakołyki przestaną być nagrodą. |
|
|
czarna |
Wysłany: Śro 20:36, 09 Lut 2011 Temat postu: |
|
mieczu napisał: |
( a z tego co wiem to BOS-y to psy jednego "pana" ).
|
Nie. BOS to pies tego pana, który zapewni mu większe atrakcje
Opcja z teściem to zawsze jakaś opcja. I to przecież jest opcja na pierwsze tygodnie a nie na wieki |
|
|
mieczu |
Wysłany: Śro 18:42, 09 Lut 2011 Temat postu: |
|
Ja się zastanawiam bo mój "teściu" jest emerytowanym górnikiem i całymi dniami w domu siedzi, i może mu bym podrzucał psa, niestety jest kilka "ale".
Po 1 jest to dość nieodpowiedzialny facet, chodzi o to, że ja będę mówił mu, żeby, np. nie karmił psa nie dawał smakołyków bo to do tresury ma być pozostawione, a on się zgodzi i powie ok, ale jak tylko pojadę to zacznie psu dawać jakieś łakocie, a potem zapewne się będzie tłumaczył, że taki głodny przecież psiak był .
Po 2 boje się, że pies może nawiązać z nim większą więź niż ze mną gdyż będzie z nim te 6 godzin ( a z tego co wiem to BOS-y to psy jednego "pana" ).
Po 3 oni mają kota który ma coś nie tak z głową ( mam tego ślad od oka po prawie brodę i to taki już na stałe ).
motyka - Witaj:). Posiadanie psa to nie walki z rekinami:P. Ja uważam, że jeżeli ma się głowę na karku, czas, cierpliwość, i wielką miłość w sercu to posiadanie psa nie jest problemem . Jeśli będziesz miała problemy wychowawcze zawsze można skorzystać z rady fachowca. |
|
|
motyka |
Wysłany: Śro 16:21, 09 Lut 2011 Temat postu: |
|
hejka, ja tez oczekuje albo wybieram prawde mówiąc pieska i to co tutaj piszecie jest bardzo pomocne. Ma ktos z was pierwszy raz psa? Bo ja mam mieć pierwszy raz i troche mam stracha czy dam rade |
|
|
aniamniam |
Wysłany: Śro 10:20, 09 Lut 2011 Temat postu: |
|
Czy już wiesz gdzie będziesz mieszkać? Jeśli tak rozejrzyj się po okolicy, porozmawiaj z sąsiadami, zajrzyj na www.szkoleniepsow.forum.pl może jest w okolicy osoba, która mogłaby wpaść do Ciebie(szczeniola) w między czasie i wziąść go na spacer Ja myślę, że jest to dobre rozwiązanie na początek Wiesz może to być jakaś gimnazjalistka, która ma swojego psa, jest odpowiedzialna i chętnie weźmie malucha na spacer w zamian za dołożenie się do kieszonkowego...
Wg. mnie nie ma sytuacji bez wyjścia
Powodzenia |
|
|
SANDRA |
Wysłany: Wto 10:16, 08 Lut 2011 Temat postu: Re: Dylemat z wyborem psa |
|
Anonymous napisał: |
- łatwo uczącego się
- posłusznego
- psa który nie jest agresywny względem innych psów/zwierząt/ludzi ( i to nawet w tej kolejności ). A i by przede wszystkim był przyjacielem dzieci ( myślę przyszłościowo ).
- ale z drugiej strony gdy przyjedzie co do czego potrafi stanąć w obronie rodziny.
Posiadam już 2 psy ale w najbliższym czasie je opuszczę ( wyprowadzam się a psy zostają z rodziną ). Z psami mam do czynienia od jakiś 18lat ale były to psy które nie wymagały specjalnego szkolenia ( jamniki, kundelki czy golden ). |
Otpowiadam na Twoje pytanie Ta część wypowiedzi, mnie niepokoi.
Ale jak rozumiem - pomyliłam się - i chwała Ci za to |
|
|
mieczu |
Wysłany: Wto 10:09, 08 Lut 2011 Temat postu: |
|
SANDRA - jestem ciekaw z czego wywnioskowałaś, że szukam psa którym nie muszę się zajmować, szkolić, wychowywać. Z tego co widzę to w 1 poście zapytałem czy do szkolenia psa wystarczy mi wiedza z tych książek które już przeczytałem, czy powinienem iść na szkolenie. Z tego chyba wynika, że chcę szkolić psa. Po 2 pytałem się jakiej długości spacery potrzebuje pies z czego wynika, że chce się psem opiekować...
lilu, bu i gattsu i czarna - dziękuję wam za pomoc . |
|
|