Forum BIAŁY OWCZAREK  Strona Główna BIAŁY OWCZAREK
Forum Białego Owczarka Szwajcarskiego. Zapraszamy!
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

dogoterapia
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum BIAŁY OWCZAREK Strona Główna -> Nasza praca z BOSem
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Inka
Hodowla DOMI PEARL



Dołączył: 24 Sie 2008
Posty: 755
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok

PostWysłany: Wto 8:51, 15 Sty 2013    Temat postu: dogoterapia

OAK WHISKY Domi Pearl rozpoczyna pracę w dogoterapii Very Happy
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
dziewczynka ma dopiero 9 miesięcy wiec jeszcze sporo pracy przed nią ale w TYCH rękach na pewno dużo osiągnie. Trztymam kciuki za dalsze szkolenia i efektywną pracę. Dziękuję Pani Edyto Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Inka dnia Wto 8:54, 15 Sty 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SANDRA
Hodowla ALPEN ANGEL



Dołączył: 10 Sty 2007
Posty: 1885
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Wto 9:20, 15 Sty 2013    Temat postu:

Super Smile

Trzymam kciuki Smile I bardzo proszę o relację ze szkolenia psa do takiej roli Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
satinka




Dołączył: 02 Paź 2011
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:22, 15 Sty 2013    Temat postu:

Super, i ja trzymam kciuki.
Śliczna sunia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lilu_
Hodowla BIAŁA FURIA



Dołączył: 22 Wrz 2008
Posty: 1392
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 10:27, 15 Sty 2013    Temat postu:

my też trzymamy! Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lula




Dołączył: 22 Mar 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 14:15, 24 Sty 2013    Temat postu:

hmm, tak sobie patrzę jak się inni chwalą, to pomyślałam, że tez sie w koncu odezwe, choć do profesjonalnej dogoterapii nam daleko - oboje, tzn ja i mąż, z racji zawodów, pracujemy w dwóch różnych (tak wyszło losowo) domowych hospicjach dla dzieci, polega ta praca na wizytach w domach dzieci, czasem mocno odległych miasta. Na takie wycieczki zwykle każde z nas zabiera oba psy (oba, bo trzeci nasz miś, schroniskowy, odszedł w listopadzie, a za życia zbyt był schorowany, żeby go targać na takie wycieczki).
Najpierw psy zabierane były, coby się "przy okazji" mogły wybiegać (czyli przed i po wizycie w domu u pacjenta psy zabierane były na spacery - jedziemy zwykle daleko na wieś), w końcu którys rodzic przyuważył wielkiego białego psa czekającego (zależnie od temperatury) w aucie/ obok auta i poprosił, czy dziecko może pogłaskać, potem, czy psy mogłyby wejść do domu, w końcu, przed wizytą niektórzy dopytują, czy psy tez przyjadą..
Gdzieś tu na forum mignęła mi dyskusja, czy biały nadaje się do dogoterapii- otóż nie wydaje mi się, żeby było tojego wymarzone zajęcie, więc z punktu widzenia psa- nie az tak, jak inne rasy. Ale za to z punktu widzenia pacjenta, zwlaszcza dla dzieci wielki biały pies jest zjawiskiem, od którego nie moga oczu oderwać, wyrazistym i przyciągającym uwagę nawet niektórych bardzo ciężko chorym dzieci (w sensie sprawności umysłowej). Biały grzecznie pozwala się glaskac, miętosić ucho, wykonuje polecenia itp, choć nie miałam nigdy planu i nadal nie mam, zeby go do tej pracy układać, nie widzę w jego oczach zachwytu, tylko posluszenstwo i cierpliwosc.
Moze mój sceptycyzm wynika z porownania z cockerem, ktory UWIELBIA mizianie przez dzieci, zastyga w euforycznym bezruchu, przymyka oczy, a jak dziecko przestaje miziać- to łapą lub pyskiem delikatnie prosi o jeszcze, i moze tak godzinami.. jest do tego idealny.
Moze to wynika z indywidualnego temperamentu danego BOSa? Yogu jest psem super-karnym, tylko z mojego lenistwa i skupienia na wlasnych egzaminach wynika, ze nie podeszlismy jeszcze do zadnych jego egzaminow Embarassed , co w nowym roku mam nadzieje czym predzej zmienic. Yog zrobi wszystko, o co go prosze, lub co mu karzę, natychmiast, bez oporu, bez wahania, bez komentarza, niezaleznie od sytuacji- tak tez robi z tymi dziecmi, ale nadmiernego zachwytu w jego oczach nie widze.
Oprocz hospicjum zabieram psy takze do Poradni zdrowia psychicznego i tu przydają się obydwa- jako element terapii fobii (jak sie latwo domyslic fobii specyficznej, czyli lęku przed psami). Narazie doszlismy dzieki Yogowi z etapu "zawracam z drogi do szkoly gdy widze z daleka wolno biegajacego psa" do etapu "prowadzam BOSa na smyczy i juz prawie mam odwage odpiąc ja pod koniec spaceru, mogę grać w grę planszową z dwoma psami chodzącymi luzem po gabinecie"- to po 6 sesjach. I w takiej pracy pies się sprawdza, jest niezbyt wylewny, ale za to 1. b duzy 2. i calkowicie posluszny. Tu z kolei cocker się troszkę nudzi...
ciekaw ajestem jak sie BOS sprawdzi w logopedii, myślę, ze ukladany od szczeniaka ma szanse polubic to zajęcie. Trzymam kciuki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jovi
Hodowla BIAŁA PASJA (FCI)



Dołączył: 19 Lis 2006
Posty: 2176
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: kuj-pomorskie

PostWysłany: Czw 14:37, 24 Sty 2013    Temat postu:

Dobrze Lula, że się tu odezwałaś jako osoba, która ma doświadczenie w takiej pracy, jako praktyk bo ja uważam, że zdecydowanie ZA CZĘSTO, także przez hodowców , jest nadużywana nazwa dogoterapia. Wspaniale działający magnes przy sprzedaży szczeniaków Mad
Mam także wrażenie, że wielu ludzi, którzy wspominają coś o dogoterapii, że chcieliby w to wejść też nie orientują się czym się to je, nie tylko do strony pracy psa, ale i człowieka, jakie stawia to przed obojgiem wyzwania i wymagania.
To bardzo ciężka praca dla psa, dogoterapia . Pies musi być do niej skrupulatnie wybrany, a i tak, w końcowym efekcie może się w tej pracy nie sprawdzić , że to ponad jego siły psychiczne, że zbyt się spala, tu Lula pewnie możesz podać wiele przykładów jak w tym siedzisz . Co ciekawe : psy PRAWDZIWI dogoterapeuci to jedne z najwcześniej odchodzących na emeryturę psów pracujących . Bo dogoterapia to nie , że piesek dla się pogłaskać , jest posłuszny, opanowany i zrobi kilka sztuczek.

Lula, podziel się swoimi doświadczeniami, napisz na czym tak naprawdę ta ciężka dla psa praca polega . Masz pewnie bardzo wiele ciekawych własnych spostrzeżeń . Napisz może też o tej pracy od strony człowieka, czego wymaga taka pracy od nas, ludzi , jakie my powinniśmy spełnić wymagania Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez jovi dnia Czw 14:38, 24 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
maskotus




Dołączył: 02 Gru 2011
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 14:59, 24 Sty 2013    Temat postu:

Lula, ja również chętnie poczytam o pracy Waszych psiaków.

Dogoterapii mogą być poddawane nie tylko dzieci i nie tylko pacjenci hospicjów. To bardzo szerokie zagadnienie. Weźmy np. moją osobę. Spojrzę na to z perspektywy trzeciej osoby. Poruszam się na wózku inwalidzkim. Od kiedy Kanti zagościła w moim domu, diametralnie zmienił się mój tryb życia. Zacząłem często i regularnie wychodzić z domu, poprawiły się moje relacje z innymi ludźmi (z niektórymi pogorszyłyWink ). Również sprawność fizyczna uległa znacznej poprawie. Żaden turnus rehabilitacyjny nie dał mi tyle co opieka nad szczeniakiem.
To wg mnie też jest dogoterapia.

Dogoterapii również poddawani są więźniowie, którzy poprzez kontakty z psami uczą się odpowiedzialności, wrażliwości i poszanowania istot żyjących Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarna
ADMINISTRATOR



Dołączył: 06 Lis 2006
Posty: 3918
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świętokrzyskie

PostWysłany: Czw 17:11, 24 Sty 2013    Temat postu:

Bardzo fajny tekst Moniki Trofimov z Fundacji Pies dla Stasia traktujacy o zagrożeniach dla dobrostanu psa w kontekście tzw. dogoterapii i o spojrzeniu na dogoterapię w ogóle. Pozwoliłam przekopiować sobie z Facebook'a: [link widoczny dla zalogowanych]żenia-dla-dobrostanu-psa-w-kontekście-dogoterapii/501915559859579

U nas zmiany. W naszym światopoglądzie, kierunku działań, motywacji. Zmiany w wymiarze oferty edukacyjnej oraz szkoleniowej. Niebawem zmiana, której efektem będzie nowa nazwa Fundacji: Fundacja Edukacyjna „Pies i Staś”. Z oferty szkoleniowej zniknęły jakiś czas temu „Podstawy dogoterapii”, z oferty dla placówek zajęcia z udziałem psa nie o nim.



Nasza droga w wielkim skrócie



Na początku naszej działalności, wiele lat temu, walczyliśmy o to, by w obrębie tzw. dogoterapii podejmowało się w Polsce działania celowe, zaplanowane, efektywne – by dogoterapia nie była spontaniczną, chaotyczną działalnością osób co prawda zafascynowanych tematem, lecz nie posiadających rzetelnej, czy w wielu przypadkach, podstawowej wiedzy i przygotowania; by psy biorące udział w zajęciach spełniały odpowiednie kryteria, miały określone cechy wynikające z temperamentu, socjalizacji, szkolenia w zakresie posłuszeństwa. Najpierw więc stworzyliśmy standardy pracy dogoterapeutycznej, określające kompetencje dogoterapeuty, zasady jego pracy i zasady doboru, przygotowania i pracy psa terapeutycznego.



Potem – znowu w odpowiedzi na działania dogoterapeutyczne w Polsce, ale też jako wynik naszych doświadczeń, refleksji – stworzyliśmy bardzo wysokie standardy pracy psa terapeutycznego, mające go chronić w całym tym procesie. Pracowaliśmy według nich, rozpowszechnialiśmy je, nadal to robimy. Jednak od jakiegoś czasu zmienił się kontekst naszych działań.



Dziś nie mówimy już Pies dla Stasia. Mówimy Pies i Staś. Dziś mówimy o psie, jednak nie w kontekście głównie tego, co pies może zrobić dla człowieka – ale odwrotnie: co człowiek może i powinien zrobić dla psa. Wśród nas, w naszym świecie żyją różne psy – wcale nie „terapeutyczne” – chcemy wpływać na to, by człowiek dokładał starań, aby nauczyć się żyć z nimi, z ich różnorodnością i prawdziwą naturą, chcemy wpływać na to, by człowiek wiedział, jak zadbać o dobrostan psa i jak tworzyć międzygatunkową relację w atmosferze obopólnego bezpieczeństwa. Od dawna uważaliśmy, że „pies terapeutyczny” to po prostu (i aż!!) pies – niekłopotliwy, dobrze zsocjalizowany towarzysz rodziny, taki, jakiego większość z nas chciałaby mieć i do jakiego dąży w procesie wychowywania szczenięcia.



Prowadzimy nadal zajęcia z udziałem psów – ale o psach, w takim kontekście ich udział wydaje nam się uczciwy i uzasadniony. Nie chcemy się już zajmować dogoterapią w potocznym jej rozumieniu i istnieniu. Chcemy edukować tak, by wpływać na jakość naszego życia z psami i na jakość życia psów z nami. Chcemy, by normą ludzkiego życia stało się posiadanie wiedzy o psie, który jest częścią naszego życia rodzinnego i społecznego, o jego naturze, potrzebach, zachowaniu, języku.



Od jakiegoś czasu staramy się unikać sformułowania dogoterapia w naszych wystąpieniach – ta nazwa jest nieadekwatna do działań, sugeruje błędną definicję i działania, z którymi nie chcemy być kojarzeni.

Proszę Was o otwartość na to, co przeczytacie. Moje poglądy są efektem wieloletniego doświadczenia, szkolenia się, ewaluacji, refleksji, krytycznej oceny własnych działań i ich efektów, wnikliwej obserwacji i konfrontowania się z faktami.



Zagrożenia dla dobrostanu psa w kontekście dogoterapii



To, co określa się mianem dogoterapii (abstrahując od niefortunnego nazewnictwa) w moim rozumieniu jest pracą o wyjątkowych, specyficznych i dużych wymaganiach wobec osoby zajmującej się nią.



Wymaga od tzw. dogoterapeuty olbrzymiej, stale doskonalonej wiedzy z dwóch dziedzin: z dziedziny wiedzy o psie i z dziedziny wiedzy o pacjencie, podopiecznym.



Jest to łatwiejsze w wypadku wiedzy o pacjencie – bo jest ona efektem naszych studiów, praktyki, pracy zawodowej. Rzadziej jesteśmy specjalistami w zakresie psów – najczęściej musimy zdobyć dodatkowo wiedzę na ich temat.



Według moich kryteriów i kryteriów przyjętych przez naszą Fundację w dogoterapii należy dążyć do bycia specjalistami w obu dziedzinach: ludzkiej i psiej – tu nie wystarczy potoczna wiedza, ponieważ ten rodzaj pracy niesie ryzyko dużych nadużyć ze strony człowieka wobec psa.



Zagrożenia dla dobrostanu psa w kontekście dogoterapii grupują się w obrębie kilku zagadnień:



1. Motywacja przewodnika/właściciela/dogoterapeuty



W zakresie motywacji człowieka do zajmowania się dogoterapią zauważyłam kilka tendencji i wiele idących za nimi zagrożeń:



- dogoterapia jako podstawowego źródła dochodu, w której to sytuacji pies staje się podstawowym „narzędziem” pracy – zagrożenia: eksploatacja psa, narażanie na szwank jego zdrowia fizycznego i psychicznego, działanie wbrew jego naturalnym zachowaniom i potrzebom;



- dogoterapia jako nieuświadomiona próba zaspokojenia deficytów emocjonalnych i społecznych właściciela, np. realizowanie potrzeby dowartościowania się poprzez szacunek czy zainteresowanie innych ludzi, wzbudzane przez psa, jego działania, zachowanie, wygląd, jego pracę – zagrożenia mogą być różne: niedostrzeganie naturalnych potrzeb psa; niedostrzeganie sygnałów stresu i dyskomfortu lub szukanie celowości w poddawaniu psa stresującym sytuacjom, szukanie dla nich usprawiedliwień; nieadekwatne oczekiwania wobec psa; zrzucanie na psa odpowiedzialności za błędy, porażki, inny niż oczekiwany przebieg wydarzeń (karanie psa, złość na psa, poczucie zawodu z jego powodu); zatrzymywanie się na pewnym poziomie wiedzy, wystarczającym do zebrania informacji zwrotnych podnoszących poczucie własnej wartości i zaprzestanie kształcenia się w dziedzinie psiej; opieranie się w pracy na potocznych wyobrażeniach na temat psa i przekraczanie jego granic w myśl stereotypów;



- dogoterapia jako realizacja potrzeby pomagania innym – tu pojawiają się pytania: dogoterapia jest już zarejestrowana jako zawód, jeśli bierzemy za nią wynagrodzenie, to jest pracą a nie realizacją potrzeby pomagania innym. Czy jest możliwe realizowanie tej potrzeby poprzez wolontariacką pracę dogoterapeutyczną? Ta praca, jeśli ma być dobrze wykonywana, wymaga zaangażowania, poświęcenia czasu, inwestowania pieniędzy w szkolenia (siebie i psa) – czy stać nas na to, żeby wolontariacko nieść taki rodzaj pomocy?

I co mamy na myśli, mówiąc „pomoc” w tym kontekście? Zastąpienie psem drogiego sprzętu rehabilitacyjnego; terapeutyzowanie psem dziecka z padaczką, tzw. przynoszenie radości chorym dzieciom? Co mamy konkretnie na myśli, mówiąc „pomoc”? Aby wymiar tej pomocy miał realne, wymierne efekty - wymaga kompetencji, profesjonalizmu, czasu, zaangażowania, procesu: przygotowania programu, scenariuszy zajęć, realizowania go, ewaluowania, samokrytycyzmu i gotowości oraz możliwości do nauki. Wymaga akceptacji natury psa oraz troski, szacunku i uważności na jego potrzeby, lęki i wszystko, co wynika z jego odrębności gatunkowej. Nie jest pomocą, „dogoterapią”, jednorazowe spotkanie, impreza, piknik. Pies nie jest narzędziem rehabilitacyjnym do użycia z prostą instrukcją obsługi. Nie zastąpi sprzętu rehabilitacyjnego. Nie ma powodu, by go zastąpił.



- dogoterapia jako pasja – owszem, możliwe jest połączenie swoich pasji: zainteresowania psami i np. pracy z dziećmi. Tu jednak także można pójść w dwóch kierunkach: rozwijania się i zdobywania wiedzy na temat psów i dbanie o ich dobrostan lub odwrotnie – do eksploatowania psa i „korzystania” z niego wbrew jego naturze i potrzebom, do przedkładania wyobrażonych lub realnych potrzeb pacjenta nad potrzeby i dobrostan psa. Pasję więc rozumiem jako działania, w których się doskonalimy, kształcimy, rozwijamy wiedzę (w wypadku dogoterapii nieodłącznie także na temat psa, nie tylko człowieka) – a to ostatecznie powinno doprowadzić do wniosków, że dogoterapia w większości polskich wydań jest wbrew dobrostanowi psa.



2. Poziom wiedzy



Tu mamy kilka możliwości niosących zagrożenia:
brak wiedzy,
wiedza fałszywa, nieprawdziwa, potoczna, oparta na stereotypach nie nauce,
zbyt mała wiedza, niepełna, niewystarczająca (czyli omijająca istotne zagadnienia, takie jak behawior, emocje, komunikacja społeczna psów).

Zagrożenia:



- nieuwzględnianie procesów i wydarzeń rozwojowych w życiu psa (np. zbyt duża liczba bodźców w szczenięctwie, narażanie psa na stres we wrażliwych okresach socjalizacyjnych, zbyt dużo aktywności i zadań w okresie szczenięctwa, narażanie szczennej suki na stres, obciążanie pracą szczeniaka lub starzejącego się psa)

- stosowanie nieodpowiednich metod szkoleniowych (mających krzywdzący wpływ na zachowanie i emocje psa) lub stosowanie ich wybiórczo, intuicyjnie, błędnie;

- niedostrzeganie emocji psa i sygnałów stresu – zmuszanie go do tkwienia w niekomfortowych sytuacjach,

- niedostrzeganie sygnałów dystansowania, zapowiedzi agresji, stwarzanie sytuacji zagrożenia podczas zajęć – zarówno dla podopiecznych, jak i psa, pozwalanie innym na przekraczanie granic psa, na nieodpowiednie i niekomfortowe dla niego zachowania ludzi, itd.,

- nieprzewidywanie skutków działań dla emocji, psychiki i zdrowia psa,

- tworzenie z psem napiętej, konfrontacyjnej, opartej na przymusie i groźbach relacji,

- niedostrzeganie naturalnych potrzeb psa lub bagatelizowanie ich,

- stwarzanie takich warunków, w których pies nie ma możliwości prezentowania naturalnych zachowań oraz potrzeb emocjonalnych i socjalnych - tłumienie naturalnych zachowań psa, w tym jego naturalnych komunikatów, do których ma pełen prawo.



3. Poziom umiejętności społecznych i emocjonalnych przewodnika



Zagrożeniem jest ich niski poziom, który może prowadzić do:

- godzenia się na niekomfortowe dla psa warunki pracy: zbyt częste zajęcia, zbyt długie zajęcia, zbyt liczne grupy, zbyt małe pomieszczenie, itp.

- brak umiejętności stawiania granic nierealnym i nieadekwatnym oczekiwaniom nauczycieli, dyrektorów placówek, rodziców (tu cytaty: „Rozumiem zasadę, że psy z reguły nie lubią przytulania, ale wydaje mi się, że psy szkolone do dogoterapii są przygotowane na to, że dzieci potrzebują bardziej swobodnego i bliskiego kontaktu z psem, na co liczyłyśmy”, „Wydawało mi się, że psy są szkolone do kontaktu z dziećmi tak, aby maluchy nie musiały chodzić wokół psa na paluszkach”),

- przymuszanie psa do pracy w nieodpowiednich warunkach pod presją oczekiwań pracodawcy, zleceniodawcy.



4. Wyobrażenia na temat dogoterapii i roli psa w procesie dogoterapeutycznym



Zagrożenia wynikają z :
-myślenia o psie jako o narzędziu terapeutycznym (my też to mamy w swej historii),
-nazywania psa dogoterapeutą (pies prowadzi zajęcia?) czy psem terapeutycznym (to i nasza historia) - co niesie ryzyko nazywania każdej działalności z udziałem tego psa terapią i fałszowanie roli psa, nakładanie na niego nierealnej odpowiedzialności, której nie sprosta, bo jest psem,
-myślenia, że pies jest lekiem na całe zło i cudownie uleczy,
-myślenia, że spontaniczne spotkanie z psem jest czymś więcej niż spontanicznym spotkaniem z psem,
-myślenia, że wystarczy sama obecność psa, by zadziały się cuda i dokonała dogoterapia,
-myślenia, że tzw. dogoterapia domowa to terapia, środek terapeutyczny dla chorego dziecka, że wystarczy, że pojawi się pies a przejmie proces rehabilitacji,
-myślenia, że dogoterapia to kontakt fizyczny z psem – leżenie na psie, masowanie psem, masaż szyi językiem psa,
-myślenia, że pies jest stworzony do pracy dogoterapeutycznej,
-myślenia, że pies jako narzędzie terapeutyczne powinien być refundowany – jeśli kogoś nie stać na zakup psa, jakim cudem będzie go stać na jego utrzymywanie?
-z braku świadomości rodziny z dzieckiem niepełnosprawnym, że posiadanie psa to kolejne wyzwanie, wymagające zaangażowania, czasu, wiedzy, pieniędzy,
-myślenia, że tzw. pies do dogoterapii to pies przygotowany do przekraczania jego granic – pies cyborg, zaprogramowany, by nie odczuwać – czyli pies w depresji albo pies martwy. Jak pies – od którego oczekuje się niereagowania na bodźce – ma jednocześnie odczuwać i okazywać radość, której przecież oczekuje się od psa tzw. terapeutycznego (nie odczuwaj lęku, bólu, stresu, niepokoju, odczuwaj tylko radość – żebyśmy my, ludzie, mieli satysfakcję i mogli powiedzieć „mój pies uwielbia swoją pracę”)?
-myślenia, że to pies o jakichś wyjątkowych umiejętnościach i właściwościach, podczas gdy w rzeczywistości nie wymagamy od niego więcej niż od psa towarzyszącego nam w życiu: dobrze zsocjalizowanego, o kompetencjach społecznych, niekłopotliwych zachowaniach, zdrowego społecznie i emocjonalnie, reagującego na podstawowe komendy ułatwiające nam i jemu życie.

Monika Trofimov


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zora
Hodowla DZIKA BANDA



Dołączył: 22 Lis 2006
Posty: 597
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 23:43, 24 Sty 2013    Temat postu:

Ja w dużej części zupełnie nie zgadzam się z tym, co napisała Monika Trofimow. Z jednej strony bardzo ładnie wypunktowała problemy związane z pracą psa, motywacją osób oddających się „dogoterapii”, kwestią komfortu pracy psa – ale to wszystko to nie prawdy objawione, ale oczywiste fakty, z których istnienia od dawna zdaje sobie sprawę każdy zaangażowany w tego rodzaju działalność.
Z czym się nie zgadzam:
- według mnie, każdy pies wykorzystywany do działalności związanej bezpośrednio z korzyścią człowieka jest NARZĘDZIEM, mającym umożliwić osiągnięcie konkretnych celów. I nie oznacza to, że będąc narzędziem jest w jakikolwiek sposób zaniedbywany czy bezwzględnie wykorzystywany, oczywistym jest dbałość o jego dobre samopoczucie i komfort. Jednak nadal pozostaje narzędziem. U psów pracujących jako przewodnicy czy asystujące w trakcie szkolenia wyplenia się popędy, wymagając bezwzględnego posłuszeństwa i obojętności na bodźce. Taki pies nie ma żyć bezstresowo i radośnie w każdej chwili swojego istnienia, on ma służyć konkretnym celom, ma być niezawodny i skuteczny. I nie zgodzę się Tobą, Maskotus, że psa takiego jak Kanti można nazwać dogoterapeutą. To, że pies zmusza do większej aktywności, wymusza kontakty socjalne, poprawia nastrój czy wręcz jest powodem by żyć nie czyni z niego dogoterapeuty – to robi każde zwierzątko domowe, z którym nawiązujemy kontakt emocjonalny. Inaczej 100% psów domowych kwalifikowałoby się pod określenie „dogoterapeuta”. I to sugeruje M. Trofimow pisząc, że od psa-dogo nie wymagamy więcej niż bycia grzecznym, posłusznym, socjalnym i gólnie miłym. Otóż wymagamy, znacznie więcej i ma to swoją cenę.
W cytowanej wypowiedzi widzę filozofię „mieć ciastko i zjeść ciastko” - z jednej strony mówi się o zmianie profilu, o chęci prowadzenia jedynie działalności edukacyjnej „o psie”, z drugiej nie chce się rezygnować z PŁATNEJ działalności fundacji dogoterapeutycznej.
- co zmierza do kolejnego wniosku: nie da się działać jedynie w formie wolontariatu. Znam osoby, które z powodzeniem działają w czystej formie wolontariatu, za wszystko płacąc z własnych środków (utrzymanie i szkolenie psów, wyjazdy, uczestnictwo w wydarzeniach, materiały edukacyjne, prezenty itd.) i stwierdzenie, że wolontariat nie istnieje jest bardzo dla nich krzywdzące. Uważam, że to po prostu stwierdzenie nieprawdy, być może celem usprawiedliwienia własnych finansowych motywacji.

Ogólnie w tej wypowiedzi brakuje mi konkretnych wniosków, czegoś poza „kochamy pieski i chcemy dla nich jak najlepiej”, jest za to gra na emocjach z wykorzystaniem bardzo ostatnio modnego tematu „bezstresowego życia psa”. Sama zmiana nazwy ma sugerować partnerstwo (?) a nie podległość i zadaniową rolę psa, co jest dla mnie nieporozumieniem, wręcz sugestią, że niedługo będzie się tworzyć grupy dzieci dla „dobra” psa, a nie na odwrót. Umniejsza się rolę wydarzeń plenerowych, podczas których SPECJALNIE wybrane psy prezentują swoje umiejętności, choćby polegające tylko na otwartym kontakcie i wspólnej zabawie z dziećmi.

Podsumowując: wiele ze wspomnianych punktów jest słusznych, ale inne są po prostu „nie z tej ziemi” i nijak nie przystające do realiów wykorzystania psa „w służbie człowiekowi”.


Ad Lulu – piszesz o swoim własnym psie rozszerzając swoje wnioski na całą rasę. Mogę podać przykład wręcz przeciwny – Szaruk i jego wspaniały kontakt z dziećmi i faktyczna przyjemność z interakcji z nimi. Na podstawie tego jednego psa nie stwierdzę, że BOSy się nadają lub nie, to tylko jednostkowy przypadek i tak go traktujmy, podobnie jak Twojego psa i jego „podejście do tematu”. Chodzi mi o to, że na podstawie tych dwóch psów nie możemy nic powiedzieć w kontekście całej rasy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarna
ADMINISTRATOR



Dołączył: 06 Lis 2006
Posty: 3918
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świętokrzyskie

PostWysłany: Pią 9:01, 25 Sty 2013    Temat postu:

Zora, ja zupełnie inaczej odebrałam tekst Moniki. Po pierwsze nazwa Fundacji, o ile wiem nie zmieniła się i się nie zmieni, chodzi o podejście do dogoterapii, która wymaga od przewodnika "psa terapeutycznego" pogłębiania wiedzy i skupianiu się na potrzebach zarówno pacjenta jak i psa. Stąd zwrot "pies i Staś".

Po drugie mam wrażenie, ze przeczytałaś tekst szybko i trochę źle monikę zrozumiałaś w jednej kwestii Wink

Zora napisał:
I nie zgodzę się Tobą, Maskotus, że psa takiego jak Kanti można nazwać dogoterapeutą. To, że pies zmusza do większej aktywności, wymusza kontakty socjalne, poprawia nastrój czy wręcz jest powodem by żyć nie czyni z niego dogoterapeuty – to robi każde zwierzątko domowe, z którym nawiązujemy kontakt emocjonalny. Inaczej 100% psów domowych kwalifikowałoby się pod określenie „dogoterapeuta”. I to sugeruje M. Trofimow pisząc, że od psa-dogo nie wymagamy więcej niż bycia grzecznym, posłusznym, socjalnym i gólnie miłym. Otóż wymagamy, znacznie więcej i ma to swoją cenę.


Cytat:


Zagrożenia wynikają z :
-myślenia o psie jako o narzędziu terapeutycznym (my też to mamy w swej historii),
-nazywania psa dogoterapeutą (pies prowadzi zajęcia?) czy psem terapeutycznym (to i nasza historia) - co niesie ryzyko nazywania każdej działalności z udziałem tego psa terapią i fałszowanie roli psa, nakładanie na niego nierealnej odpowiedzialności, której nie sprosta, bo jest psem,
-myślenia, że pies jest lekiem na całe zło i cudownie uleczy,
-myślenia, że spontaniczne spotkanie z psem jest czymś więcej niż spontanicznym spotkaniem z psem,
-myślenia, że wystarczy sama obecność psa, by zadziały się cuda i dokonała dogoterapia,
-myślenia, że tzw. dogoterapia domowa to terapia, środek terapeutyczny dla chorego dziecka, że wystarczy, że pojawi się pies a przejmie proces rehabilitacji,
-myślenia, że dogoterapia to kontakt fizyczny z psem – leżenie na psie, masowanie psem, masaż szyi językiem psa,
-myślenia, że pies jest stworzony do pracy dogoterapeutycznej,
-myślenia, że pies jako narzędzie terapeutyczne powinien być refundowany – jeśli kogoś nie stać na zakup psa, jakim cudem będzie go stać na jego utrzymywanie?
-z braku świadomości rodziny z dzieckiem niepełnosprawnym, że posiadanie psa to kolejne wyzwanie, wymagające zaangażowania, czasu, wiedzy, pieniędzy,
-myślenia, że tzw. pies do dogoterapii to pies przygotowany do przekraczania jego granic – pies cyborg, zaprogramowany, by nie odczuwać – czyli pies w depresji albo pies martwy. Jak pies – od którego oczekuje się niereagowania na bodźce – ma jednocześnie odczuwać i okazywać radość, której przecież oczekuje się od psa tzw. terapeutycznego (nie odczuwaj lęku, bólu, stresu, niepokoju, odczuwaj tylko radość – żebyśmy my, ludzie, mieli satysfakcję i mogli powiedzieć „mój pies uwielbia swoją pracę”)?
-myślenia, że to pies o jakichś wyjątkowych umiejętnościach i właściwościach, podczas gdy w rzeczywistości nie wymagamy od niego więcej niż od psa towarzyszącego nam w życiu: dobrze zsocjalizowanego, o kompetencjach społecznych, niekłopotliwych zachowaniach, zdrowego społecznie i emocjonalnie, reagującego na podstawowe komendy ułatwiające nam i jemu życie.

Monika Trofimov[/i]


Moim zdaniem autorce chodziło o coś zupełnie przeciwnego, niż to o czym piszesz. Szkolenie psa terapeutycznego nie kończy się w momencie otrzymania papierka, że może on uzdrawiać swiat po wsze wieki Wink To ciągła praca. I myślę, że to właśnie Monika miała na myśli. Z pewnością nie postrzega pracy takiego psa jako opartej jedynie na dobrej socjalizacji itp. To tylko PODSTAWA, coś, co sprawdza się na testach predyspozycji. Brego takie zdawał, właśnie w Fundacji Pies dla Stasia, zdał je najlepiej w grupie psów, które się na nie stawiły. A przeważały oczywiście labki i goldki. Dziewczyny uprzedziły mnie, ze jeśli zdecydujemy się na dalszą drogę w tym kierunku, czeka nas mnóstwo pracy i szkolenie zdecydowanie przekraczające zakres zwykłego posłyszeństwa (dostałam wszelkie materiały aby wiedzieć z czym mamy się zmierzyć). Myślę więc, że Monice nie chodziło o to, ze niskie wymagania względem psa terapeutycznego to norma a że jest to zagrozenie dla dobrostanu psa mogące budzić rozczarowania efektami pracy takiego psa lub stawianie psu wymagań, którym nie potrafi sprostać (bo jest zwykłym domowym "Kajtusiem").

Podobnie to co o czym pisze Maskotus (pojawienie się w jego życiu Kanti i zmiany jakie od tego momentu nastąpiły), Monika określa jako błędnym pojmowaniem dogoterapii.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lula




Dołączył: 22 Mar 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 10:04, 25 Sty 2013    Temat postu:

Zora,
nigdzie nie uogólniłam wniosków na całą rasę, (ani jedną, ani drugą zresztą) przeciwnie- napisałam, że
zapewne dużo zależy od temperamentu DANEGO PSA. .
Nie zamierzalam niczego uogolniac, ani nikogo i niczyjego psa urazic, czy mu "umniejszac". Znam ograniczenia moich psow (no dobra, część ograniczen, reszty nie chce widziec Wink ) i daleka jestem od wyciagania wnioskow ogolnych na podstawie pojedycznych danych.

natomiast skoro ten temat poruszamy to owszem, upieralabym sie, ze roznice temperamentu pomiędzy rasami jako takimi są faktem i przeciez m.in. one, wraz z wygladem rasy wplywaja na to, ze kupujemy BOSa a nie, np Samojeda, albo Malinois prawda? Naprawde przecietny cocker spaniel jest stworzeniem zupelnie innym temperamentalnie, niz przecietny BOS. Nie zgodzicie sie z tym?

Jovi- zeby nie byolo watpliwosci- nie zajmuje się dogoterapia zawodowo, co podkreslilam na poczatku postu, po prostu kocham i mam psy i staram sie włączac je w swoja aktywnosc, a tak sie fajnie zlozylo, ze akurat w zawodowa tez moge. Jednak moje psy nigdy nie byly i nie beda dogoterapeutami, na pewno nie w sensie takim, jak to okreslaja teksty odnoszace sie do zawodu dogoterapeuty. Chyba niestety stanowią po prostu to nieszczesne narzedzie, sporadycznie stosowane w mojej pracy, co wyniknelo w duzej mierze ze zbiegu okolicznosci - akurat zaczeli zdarzac sie pacjenci z fobia, akurat rodzice hospicyjnych dzieci i same dzieci wyrazili zainteresowanie, akurat zabieram psy ze soba, zeby nie siedzialy same w domu...
o dogoterapii chetnie poszperam i postaram sie napisac, mam dostep do sporej bazy tekstow, moze cos sie Wam przyda. Wydaje mi sie, ze to bardzo szeroka dziedzina i pies w/do dogoterapii to nie jeden tylko "rodzaj" psa, a conajmniej kilka.[/quote]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SANDRA
Hodowla ALPEN ANGEL



Dołączył: 10 Sty 2007
Posty: 1885
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Pią 10:58, 25 Sty 2013    Temat postu:

To co napiszę to spojrzenie osoby, która pracuje i szkoli psy, coś już wie o rasie, pasjonuje się i ceni każdą formą ludzko – psiej współpracy.
Nie mam wiedzy na temat dogoterapii od strony terapeuty czyli osoby prowadzącej terapię, za to staram się czytać zachowania osobnicze.
Zacznę więc od mojego podstawowego wniosku – czy dla psa dany rodzaj pracy jest frajdą czy staje się udręką to zależy od cech osobniczych w pierwszej kolejności. Faktem jest, że pewne rasy są bardziej predysponowane, oznacza to tylko tyle, że można wśród psów danej rasy, szybciej i łatwiej znaleźć psa, który ma cechy potrzebne do konkretnej pracy.
W drugiej kolejności znaczenie ma proces socjalizacji, kształtowania i wreszcie samego szkolenia. Same predyspozycje psa nie wystarczą by pies nie tylko dobrze, ale i z przyjemnością wykonywał swoją pracę.
Wszędzie tam, gdzie psia praca przekłada się na zdrowie lub życie człowieka, nie ma miejsca na : mi się wydaje, mój piesek na pewno się sprawdzi, nie ma miejsca na błąd. To determinuje także podejście do psa – teraz pewnie się narażę – ale pies staje się PARTNEREM ! Nie zgodzę się z Izą pies nie jest narzędziem, bo narzędzie nie czuje, nie myśli i całkowicie zależy od naszych decyzji, ruchów itp. Pies pracujący oferuje nam coś z siebie, zachowując jednocześnie możliwość odczuwania, myślenia, reagowania a nawet popędy. Jednocześnie, ten partner, musi zostać poddany bardzo rygorystycznej ocenie, nie zależnej od naszych ludzkich emocji i chęci by nasz pies okazał się świetny. Problem leży w przewodniku, który musi umieć zachować obiektywizm w ocenie psa z którym pracuje.
Pozwolę sobie podkreślić – problemem jest człowiek, który przekłada na psa swoje pragnienia, oczekiwania, kompleksy itp. W pracy nie ma na to miejsca !
Będąc partnerem psa, musimy nauczyć się psu ufać, czytać i akceptować jego stan emocjonalny czy fizyczny, zapewnić mu możliwość zaspokojenia potrzeb i popędów poza pracą.
Iza odniosła się do pracy psa asystującego – Iza pies asystujący by był efektywny musi móc swobodnie się wybiegać, obwąchać i poganiać za piłką czy z psim kumplem. Ten pies jak każdy inny pies pracujący ma tryb pracy i tryb odpoczynku. W czasie pracy jest uczony ignorowania innych bodźców, koncentracji na zadaniu, jak każdy inny pies pracujący !
Sądzisz, że taki pies staje się narzędziem ?
Sądzisz , że taki pies nie ma popędów ?
Gdyby tak było, nie był by zdolny do pracy. Jego praca opiera się właśnie na popędach, a to że np. oducza się go pogoni za kotem, nie jest gaszeniem popędu tylko zachowania.
Podobnie w pracy dogoterapeuty wykorzystuje się naturalne cechy psa, chęć do kontaktu, spokojny temperament, wysoki próg pobudzenia, chęć do współpracy, wysoką akceptację kontaktu fizycznego. Oczywiście taki pies musi być doskonale socjalny i lubić kontakt z człowiekiem, dopiero na takiej bazie można rozpocząć proces specjalistycznego szkolenia. Taki pies powinien stać się partnerem terapeuty, wspomagając proces rehabilitacji osoby chorej.
Czy biały nadaje się do takiej pracy ... sądzę, że można znaleźć takie osobniki, ale wybór takiego psa musi być bardzo ostrożny i zrobiony z zachowaniem rygorystycznych kryteriów. Podobnie przewodnik takie psa, musi być w pełni świadomy roli, jaką ma spełniać on i jego pies, mieć zaufanie i szacunek do psa, gwarantujący dbałość o zaspokojenie potrzeb psa, oraz utrzymanie efektywności pracy psa w czasie terapii.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lula




Dołączył: 22 Mar 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 11:05, 25 Sty 2013    Temat postu:

z tym narzędziem to bym nie przesadzała, ze to takie pejoratywne okreslenie, przeciez to jest w tym przypadku określenie metaforyczne, nie chodzi o narzędzie w sensie takim, w jakim jest nim mlotek :wink tylko raczej, hmm "zdolny sportowiec w rękach dobrego trenera" ?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lula




Dołączył: 22 Mar 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 12:34, 25 Sty 2013    Temat postu:

choroba mnoży czas wolny Laughing
zebralam sobie kilka tekstow "naukowych" nt dogoterapii i na tematy dookola, jeśli ktos anglojezyczny, moge podeslac oryginaly, zanim wypoce jakies podsumowanie sama, są to artykuly wygrzebane w bazie "biblioteki wirtualnej nauki": [link widoczny dla zalogowanych] , teksty gł z czasopisma Applied Animal Behaviour:

1. Animal assisted therapy in cardiovascular disease
2. Animal assisted therapy in cognitive disturbances
3. Creating a therapeutic and healing environment with a pet therapy program
4. Seizure alert dogs a review and preliminary study
5. The use of seizure alert dogs
6. Utilization of therapeutic dogs for depression and anxiety -poster
7. The effect of a therapy dog on the communication skills of an adult with aphasia
8. The effects of the presence of a companion animal on physiological arousal and behavioral distress in children during a physical examination
9. The influence of animals on the development of children
10. The pet connection- pets as conduit for social capital

11. State of the art report: The implications of service animals in health care settings
12. Who let the dogs out: Infection control did. Utility of dogs in health care settings and infection control apsects

13. Development and validation of a novel method for evaluating behaviour and temperament in guide dogs
14. Breeding dogs for beauty and behaviour- why scientists need to do more to develop valid reliable behaviour assessments for dogs kept as companions
15. Ethotest: A new model to identify shelter dogs skills as service animals

16. Developments in the study of human animal relationships


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SANDRA
Hodowla ALPEN ANGEL



Dołączył: 10 Sty 2007
Posty: 1885
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Pią 12:38, 25 Sty 2013    Temat postu:

To ja chętnie od pkt. 13 Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum BIAŁY OWCZAREK Strona Główna -> Nasza praca z BOSem Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin